Wczesny, telewizyjny dreszczowiec Abla Ferrary nie mógł wywołać emocji ani sporów, jakie towarzyszyły jego późniejszym filmom, bo dostrzegano w nim przykrojony do wymagań telewizji, mocno wygładzony wariant pospolitego wątku mściciela tropiącego przestępców na własną rękę. Reżyser nie przywiązywał do niego wagi: "Ten mały film z katastrofami samochodowymi zrobiłem w dwa tygodnie, by zapewnić sobie trochę pieniędzy na czas pisania kolejnego scenariusza" -wyjaśniał Abel Ferrara.
Jednak w historii mechanika Ricka Bentona z Los Angeles (KEN WAHL), który poszukuje przestępcy winnego śmierci jego brata, atakuje i unieruchamia samochody piratów drogowych, by anonimowo wzywać policję, odnajdywać można zalążku niejeden motyw charakterystyczny dla późniejszej twórczości Ferrary /nocna sceneria wielkomiejskiej dżungli, dobro zarażone przemocą, labirynty zranionej duszy/. Wskazując sceny, gdy policja zdaje się utożsamiać tajemniczego "Gladiatora" z maniakalnym mordercą, film ten kończy się w momencie, od którego późniejsze filmy Ferrary (np. "Zły porucznik") zazwyczaj się zaczynają.